Kolarstwo górskie (tzw. enduro) razem z dziećmi

Na wieść o śmierci ukochanego królewna zabiła się, skacząc z zamkowej wieży…

Tak się nie stało… ale wyobraźcie sobie taką historię: ona i on, piękni, młodzi, zwariowani. Poznali się, zakochali, i po kilku tygodniach postanowili razem zamieszkać. On – wielki fan jazdy na rowerze, rower zawsze i wszędzie, o każdej porze roku niezależnie od temperatury powietrza i warunków atmosferycznych. 

Od wycieczki z kumplem rowerem do Pragi wiosną po kurs zimą na drugi koniec miasta mamie po pierogi na wigilię. Rowerem do knajpy na spotkania z przyjaciółmi, rowerem na próby kapeli, w której grał na basie i śpiewał, rowerem do pracy… No i ona, wprawdzie jeszcze bez roweru (został w jej rodzinnym mieście, gdy wyjechała na studia), ale właśnie wzięła dodatkową pracę na zlecenie, żeby kupić rower, który on dla niej wypatrzył (typ kobiety niezależnej – chce coś mieć, to sama sobie zapracuje ;) ). Planowali już nieśmiało, co razem zdziałają na tych rowerach, gdzie będą jeździć, które miejsca odwiedzą najpierw, a które trochę później. Ale przecież przed sobą mieli całe życie, mnóstwo czasu, nie trzeba się nigdzie śpieszyć, przecież dopiero co zamieszkali razem, 10 dni temu…

DSC02500

Człowiek wychodzi z domu, zakłada buty, kurtkę, czapkę, rękawice, bo zima, bierze rower i jedzie spotkać się z rodziną. Na liście rzeczy powinien znajdować się kask, obowiązkowo. Niestety, nie znalazł się. Wtedy mało kto jeździł w kasku po mieście. W nocniku, w garnku, tak pogardliwie się mówiło. Jechało się nawet na Ślężę: „a bierzesz nocnik? Nie, no daj spokój!” Człowiek, młody chłopak, zimą wieczorem bez kasku na rowerze vs. pijany kierowca. Szanse na przeżycie takiego starcia są niewielkie. Ale gdyby był kask… Na ciele prawie zero obrażeń, tylko to uderzenie w głowę…
Kilka dni w szpitalu. I wreszcie ten dzień, 14 lutego, przed laty, również niedziela, jak teraz. Dzień, w którym mnóstwo nowych ludzi przyszło na świat. Dzień, w którym ludzie również stąd odeszli na zawsze. Niektórzy odeszli zbyt szybko, bez sensu…

sportograf-11185957

Czas, czas i jeszcze raz czas. Potrzeba sporo czasu, żeby się ogarnąć. Jedni potrzebują go trochę więcej, inni mniej. Niektórym nie udaje się pozbierać.
Rower po jakimś czasie kupiłam. I kask. I jestem ogarnięta. Ale nigdy nie zapomnę.

sportograf-11187733

Mój pierwszy kask, mam go do tej pory ;)

I jak teraz widzę, że ludzie jeżdżą bez kasku, to mam ochotę nimi potrząsnąć, żeby się opamiętali. Bo to najczęściej młodzi ludzie. Dlatego opisałam tę historię, z nadzieją, że może ktoś, kto uważa, że jazda w kasku jest obciachem, przeczyta i weźmie sobie do serca i będzie zakładał kask na głowę. Jak mawia mój kolega „Ryjofon dwa razy nie rośnie”. Lepiej nie uczyć się na swoich błędach.
Uważam, że idąc na rower, kask powinniśmy zakładać zawsze, nie tylko na zjazd, bo wszystko może się zdarzyć. Nieważne, który rodzaj kolarstwa uprawiasz, mtb, szosa, grawitacja, czy po prostu jeździsz po mieście (pijanych kierowców nie brakuje) – zawsze w kasku.

fot jarosław stryjewski

Czym skorupka za młodu… fot. Jarosław Stryjewski

A walentynek nie celebruję.

(Zdjęcie – ikona wpisu pochodzi ze strony na facebooku : Downhill bike with girls-DH-official).

 

fbMB

This entry was published on 11 lutego 2016 at 15:07 and is filed under Bez kategorii. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post.

2 thoughts on “Na wieść o śmierci ukochanego królewna zabiła się, skacząc z zamkowej wieży…

  1. piaseq on said:

    Temat tak powszechnie znany i nagłaśniany, że jeśli ktoś nadal jeździ bez kasku, to po prostu nie ma czego chronić. I takiego klienta trzeba zostawić samego sobie z nadzieją, że wyeliminuje się szybko i bezboleśnie będąc dla innych przestrogą i potwierdzeniem zasadności używania kasków. Piszę to jako 3-krotny „ocalony” dzięki „nieruszaniusiębezkaskunakrok”. Jedyny wyjątek od tej zasady stanowią dzieci. One niekoniecznie rozumieją zasadność używania tego ustrojstwa i naszym obowiązkiem jest je uświadamiać.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz