Kolarstwo górskie (tzw. enduro) razem z dziećmi

Enduro Rabka kropka pe-el

Na stercie patyków przy leśnej ścieżce leży matka, zwaliła się ciężko wprost na tę stertę razem z rowerem, próbuje się spod roweru wydostać, ale jej noga ugrzęzła i nie może, używa więc niestety słów powszechnie uważanych za niecenzuralne. Z krzaków wybiega ładna blond dziewczyna i krzyczy do matki: nie kurwuj, tylko wstawaj, wsiadaj na rower i jedź, bo meta już blisko!
To nie scena z serialu paradokumentalnego o patologicznej rodzince, ale jedna z moich przygód na trasie zawodów enduro w Rabce-Zdroju. Matka to oczywiście ja, a dziewczyna nikt inny, tylko Natalia Budner, która grasowała po trasie zawodów w Rabce z aparatem fotograficznym.


fot. Grzegorz Żółtek

Dzień pierwszy zawodów
Krzywoń-Luboń-Krzywoń-Luboń
Nie będę więcej opisywać swoich upadków, bo sporo tego było – mam wrażenie, że mój rower wysadzał mnie, żebym dokładniej i bliżej zbadała każdy rodzaj nawierzchni, z którym miałam do czynienia (kamienie, błotko, sucha ziemia, leśna ściółka).
Same OSy były różnorodne i doskonałe. Najbardziej lubię jeździć po świeżo wygrabionych, pachnących ziemią ścieżkach, i to było na zawodach. Mieliśmy też „momenty” z luźnymi kamieniami, które porównać można chyba trochę do naszego ślężańskiego Świńkołaja. No stromo było często, wiadomo. Ale nie tylko w dół, pod górę również było stromo. Dwa razy pierwszego dnia wspinaliśmy się na górę Krzywoń, i dwa razy na górę Luboń. Żeby nie było za łatwo, to na zmianę, raz tu, raz tam. Na Krzywoniu oesami były znane miejscowe ścieżki: Żmija (na której spadł mi łańcuch i już do końca OSu jechałam no-chain, jak jakiś pros) i Oldschool ze słynną błotną ścianką. Luboń był on-sight.


fot. Piotrek Król

Przyznaję, że miałam myśli przez moment takie, żeby po dwóch pierwszych OSach zrezygnować, bo średnio dawałam sobie radę z warunkami atmosferycznymi: ciągłe napięcie w powietrzu, krążące wokół burze, a po opadach zero ulgi, tylko znów ciągłe napięcie. Nawet nie wiedziałam, że jestem wrażliwa na tego typu warun pogodowy. Ale nie zrezygnowałam dzięki najlepszemu kumplowi na świecie, który zagroził, że jak zrezygnuję, to mi zasadzi kopa w dupę. Drugą osobą, dzięki której nie zrezygnowałam, była Kasia, która mówiła do mnie długo i w bardzo miły sposób podczas wypychu na Luboń, i nawet chciała mi rower trochę poprowadzić pod górę, ale nie mogłam do tego dopuścić, bo wtedy się przecież nie liczy. Kaśka świetnie sobie radziła w zawodach Pucharu Strefy MTB Sudety, w zeszłym roku zaczęła startować w zawodach enduro i jeździ coraz szybciej. Kibicuję jej bardzo.

Gogle w kropki z błota nie ułatwiają sprawy:

fot. Grzegorz Żółtek

Dzień drugi zawodów
Grzebień-Krzywoń-Luboń
Z górki o nazwie Grzebień był super odcinek specjalny, ziemny, stromy, z dużą ilością zakrętów. Oczywiście nie w każdym zakręcie się zmieściłam, ale i tak było super. Po Grzebieniu czekał na nas na Krzywoniu Jack (the Ripper?). A po Jacku znów nieznane na Luboniu, i jeszcze na dokładkę OS miejski. I koniec. Cały długi dzień udało mi się streścić w 5 zdaniach, choć OS z Lubonia był najdłuższym OSem w Polsce. PS. Podczas ostatniego wypychu na Luboń dopingował mnie sam Mario, pewnie się martwił, że nie dożyję do szczytu góry. Dożyłam, i zjechałam nawet, i nie złapałam gumy, choć były tam podobno poukrywane w trawie jakieś węże wgryzające się w opony dwoma zębami i ludzie później mówili, że złapali snejka.


fot. maiove

Wnioski i uwagi
1. Eskimoo szacun za wszystko, za OSy, za doping, za ogarnianie na bieżąco i zawsze miłe słowo. To jest po prostu piękne, co tam zrobiliście.
2. Bufet w pierwszym dniu zawodów był zachwycający: śpiewały panie w strojach ludowych i częstowały przysmakami. Żarłam, a panie nawet żałowały, że tak późno przybyłam, bo wcześniej miały wszystkiego więcej.
3. Szybki tutorial zrobiony podczas treningów przed zawodami przez kolegę z teamu Knurświny pod tytułem: „Jak wjechać na śliską stromą górkę i się nie wyjebać, a następnie jak z niej zjechać i się nie wyjebać” zaowocował udanym wjazdem oraz zjazdem podczas zawodów. Kolega ma u mnie rabat na linkę TowWhee dożywotnio.
4. Jestem dumna z mojej rodzinki, bo w pierwszym dniu zawodów mąż z synami wspięli się na Luboń (mąż musiał wypychać 3 rowery pod koniec) i zjechali szlakiem turystycznym, w deszczu. Nie spotkaliśmy się, ale znajomi mi mówili, że ich widzieli, co doprowadziło mnie do łez wzruszenia matkowego. A wcześniej, przed zawodami, wjechali na Krzywoń i zjechali sobie Żmiją (syn młodszy trochę sprowadził, ale i tak dał radę). Tak, że ten, sami wiecie.
5. W Rabce zatrzymaliśmy się w Ośrodku Wypoczynkowym Ela i to była petarda. Jest tam duża sala zabaw w podziemiu (ping pong jest!), basen kryty (przydał się bardzo, bo pogoda była deszczowa), grota solna, plac zabaw na zewnątrz, kort tenisowy, trampolina. Warun w pokojach fajny, jest też wi-fi. Nikt nie robi problemu, że rower się przywozi, jest miejsce, gdzie można umyć rower. Ceny za pobyt z wyżywieniem są bardzo przystępne, a żarcie takie, że nawet dzieciary nie marudzą. High five.
I wysoka piona również dla organizatora całej imprezy, czyli Enduro MTB Series. Pierwsze zawody w dwudniowej formule to był strzał w dziesiątkę i w przyszłym roku też jedziemy.

Powinnam tutaj stać na tym podium na drugim miejscu. Ale jakoś zagubiłam się w czasoprzestrzeni:

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony organizatorów.fbMB

This entry was published on 30 czerwca 2019 at 23:22 and is filed under #enduro, #girlpower, #mtb, Bez kategorii. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post.

4 thoughts on “Enduro Rabka kropka pe-el

  1. Fajnie się czytało, zwłaszcza pierwszy akapit 😂 taki komediodramat :p
    Podziwiam Cię za enduro, obserwuję o chciałabym się uczyć ale cienka dupa jestem, dla mnie mtb się liczy ale w formie maratonu – cały dzień w siodle a nie żadne tam wypychy i wywrotki na zjazdach. Jak kupię mtb, to będę musiała mocno popracować nad zmianą nastawienia, choć wątpię, że się nastawie pozytywnie do upadków. Wolę wolniej zjechać he he.
    Pisz częściej!

    Polubione przez 1 osoba

    • Ja też nie mam pozytywnego nastawienia do upadków i pewnie dlatego tak często leżę :D I nie mam odwagi do niektórych rzeczy, dlatego jeżdżę dość wolno. Ale radocha z jazdy jest wielka.
      Z tym pisaniem to się poprawię :D

      Polubienie

  2. Kreska K on said:

    Fantastyczny test, pozdrawiam i mam nadzieję do zobaczenia w Przesiece :)

    Polubienie

Dodaj komentarz