Kolarstwo górskie (tzw. enduro) razem z dziećmi

Rowerowy geocaching

Od jakiegoś czasu oddajemy się rodzinnie z wielkim zapałem grze terenowej o nazwie geocaching. Polega to na odnajdywaniu pochowanych w terenie skrytek – keszy – przy użyciu odbiornika GPS (czyli aplikacji w telefonie) i kompasu.

Kesz to najczęściej niewielki wodoodporny pojemnik (choć zdarzają się też metalowe czy drewniane skrzynki) zawierający w środku obowiązkowo papierowy dziennik, tzw. logbook – niewielki notatnik z opisem, w którym wpisują się kolejni znalazcy skrytki. Czasem w keszu są różnego rodzaju „skarby” – drobiazgi w postaci np. breloczka, reklamówki perfum, figurki, piłeczki, co tylko się zmieści. Można sobie coś wziąć, ale dobry zwyczaj nakazuje zostawić drobiazg o podobnej wartości w zamian. Nie wolno wkładać do kesza łatwo psujących się rzeczy, wiadomo. Czasem jest w skrytce coś do pisania, ale lepiej mieć ze sobą swoje pisadło.

My oczywiście szukamy ukrytych skarbów przy okazji jazdy na rowerach. Wprowadziło to do naszych rowerowych wycieczek z dziećmi nową wartość: synowie sami rwą się na rower, nie marudzą na podjazdach, skoro wiedzą, że do najbliższej skrytki zostało kilkaset metrów. Każdy chce pierwszy znaleźć kesz. Jesteśmy dopiero początkującymi „poszukiwaczami skarbów”, znaleźliśmy na razie zaledwie kilka skrytek. Ale wszystko przed nami, do końca wakacji na pewno jeszcze sporo odkryjemy. Po tych łatwiejszych miejscach przyjdzie czas na skrytki, które naprawdę trudno odnaleźć, bo trzeba będzie rozwiązać np. jakąś zagadkę albo wykazać się znajomością matematyki. Podobno są zagadki, które wytrawni geokeszerzy rozwiązują miesiącami albo nawet latami.

Poszukiwanie keszy może przynieść ciekawą wiedzę na temat historii miejsc, w których są ukryte. Często miejsce ukrycia „skarbu” związane jest z mało znanymi faktami i ciekawostkami – zwykle skrytki tworzą lokalsi, którzy mają na ten temat unikatową wiedzę i dzielą się nią na stronach internetowych opisujących geocaching, np. tutaj: http://opencaching.pl, albo tutaj: http://gecaching.com lub tutaj: http://geocaching.pl.
Skrzynki mają poziom trudności określony w skali od 1 do 5, przy czym 5 to najtrudniejszy rodzaj. Wówczas do poszukiwania może przydać się specjalistyczny sprzęt (nawet samochód z napędem 4×4, liny, czy sprzęt do nurkowania), dobra kondycja i duża wiedza. Ale to już wyższa szkoła jazdy.

Na koniec jeszcze ciekawostka: geocaching zawdzięczamy Billowi Clintonowi (którego prezydentura jakoś do tej pory najbardziej kojarzyła mi się głównie z „aferą rozporkową”, tak, wiem, niesprawiedliwa jestem), bo to właśnie on 1 maja 2000 r. postanowił udostępnić niezniekształcony sygnał GPS wszystkim użytkownikom systemu (do tej pory korzystało z niego jedynie wojsko), a już 3 maja 2000 r. niejaki Dave Ulmer dla uczczenia tego wydarzenia zaproponował rozpoczęcie pewnej gry, polegającej na chowaniu „skarbu”, a następnie podaniu jego lokalizacji do publicznej wiadomości. Na wcielenie idei w życie nie trzeba było długo czekać i jeszcze tego samego dnia pierwsza skrytka została ukryta w okolicy miejscowości Estacada w Oregonie. Dziś skrytki znajdują się na całym świecie, nawet na Antarktydzie, Saharze, w okolicy bieguna północnego czy na oceanach.fbMB

This entry was published on 27 lipca 2019 at 01:01 and is filed under #enduro, #mtb, #rodzina, #rodzinasłowemsilna, Bez kategorii. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post.

1 thoughts on “Rowerowy geocaching

  1. To jest dopiero inspiracja

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz