Kolarstwo górskie (tzw. enduro) razem z dziećmi

Zawody w Srebrnej Górze są jak pudełko czekoladek

Nigdy nie wiesz, co się trafi. I o to właśnie między innymi chodzi w formule on sight. Po zawodach w Srebrnej przyszło mi do głowy takie porównanie : banda dzieciaków z wypiekami na twarzy odwija ze sreberek jajka-niespodzianki i od razu sprawdza, co jest w środku. Każdy jara się czym innym, inną niespodzianką.

Organizator wziął sobie do serca ogólnie panujący w polskim enduro MTB trend : że wśród startujących w zawodach jest coraz wyższy poziom. I wyszedł temu trendowi naprzeciw. Bardzo fajnie! Oesy były naprawdę trudne, wiele osób było zaskoczonych poziomem tych trudności. Gdyby to były jedne z moich pierwszych zawodów, pewnie największą frajdę sprawiłyby mi dojazdówki ;) I prowadziłabym się z rowerem po każdym odcinku specjalnym. Ale dzięki temu, że mam już jakieś tam doświadczenie – jechałam. Może niezbyt szybko, ale była to prawdziwa, soczysta jazda.


fot. Paweł Kędzior

Nie po kolei o OSach słów kilka
Oprócz umiejętności technicznych trzeba też było mieć dobrą kondycję fizyczną. Bo OSy były po części podjazdowe, zwłaszcza trzeci, na którym zawodnicy musieli drzeć pod górę kawał drogi. Ja trochę biegałam, mięśnie ud odmówiły mi współpracy. Biegłam pod tę górkę szybciej, niż bym jechała. No ale to jest enduro, najczystsza postać kolarstwa górskiego. Jeśli się jest enduro, to trzeba być endurance: odpornym na ból i zmęczenie.
Drugi odcinek specjalny zweryfikował chyba każdego, nawet czołowych zawodników. Każdy pewnie coś tam sobie zanotował w głowie, co ma do poprawienia w swojej jeździe. Niektórzy nawet posuwali się do stwierdzenia, że nie potrafią jeździć na rowerze, ale to nieprawda. Raczej każdy, kto te zawody ukończył, jeździć potrafi. Może tylko ma więcej do poprawki, niż niektórzy ;) Swoją skruchę i żal za grzechy wszyscy mogli okazać już na końcówce tego OSu, przejeżdżając przez strumień w tunelu, na końcu którego była meta. Mogliśmy udawać, że łzy wściekłości i goryczy (lub szczęścia i triumfu) to krople wody ze strumienia rozciętego kołami pędzącego do mety roweru ;)


fot. fotosa.pl

Pierwszy i czwarty OS też były zaskakujące. Dla mnie pierwszy dlatego, że nie przyniósł mi żadnych trudności technicznych, co uważam za big jump w stronę lepszego skilla, ale za to w głupi sposób wywaliłam się na prostej drodze (po co ja tam hamowałam, tego nie wie nikt) i jak żuk gnojownik przewrócony na plecy nie mogłam się pozbierać, rower wpadł mi w jakieś krzaki, szarpałam się z nim, bo nerw mnie dopadł i rozpacz, że jak to tak, w takim miejscu gleba, co to za głupi pomysł. Ale jak już przestałam się szamotać, to czysto i schludnie pojechałam do końca.
Ostatni, czwarty OS, znów obnażył moje słabe przygotowanie fizyczne, ale mimo to usłyszałam od zawodnika, który mnie dogonił, że jechałam tak, jak żaden z jego kumpli nie jeździ ;) Miód na moje serce :)

Bufet
Skromny ale treściwy. Super! Następnym razem oprócz marmolady ze świni ze (skwarkami) mogłoby być też trochę marmolady ze śliwek. Bo w sumie… to na „ś” i to na „ś”, a jaka radocha dla niektórych…

Co mi się podobało
Wszystko oprócz tego, co mi się nie podobało ;)
Dodatkowo BARDZO podobał mi się pomysł, że ORG po zakończonych zawodach poczęstował zawodników dobrym jedzeniem, i to do wyboru z mięsem lub bez mięsa. Wysoka piona za to!


fot. Paweł Kędzior

Co mi się nie podobało
Kolejki do OSów, zwłaszcza ogromna koleja, która zrobiła się do OSu nr 4, bo zmarzłam tam okrutnie, zresztą wszyscy marzliśmy, wcześniej rozgrzani i spoceni na podjeździe. Kolejka na starcie 4 OS utworzyła się dlatego, że zabezpieczenie trasy i ekipa startowa nie zdążyli. Co do kolejki na trzeci odcinek specjalny – trzeba było posiedzieć sobie trochę na bufecie jak człowiek i później jechać spokojnie a nie pędzić jak koń – za wcześnie wszyscy przyjechaliśmy po prostu na start.

Ja vs. klasyfikacja
Miejsce nr 13 na 18 zawodniczek w kategorii KOBIETY. Nie będę komentować.
Miejsce 3 w klasyfikacji AZS w kategorii KOBIETY. Skomentuję : ogromna przepaść między miejscem pierwszym i drugim a trzecim.
Ale szkoda, że nie mogłam zostać na dekoracji i osobiście odebrać nagrody (szczerze mówiąc, nie bardzo się jej spodziewałam, ale zanim opuściłam miasteczko zawodów, szepnęłam koleżance Mroozce, że gdyby a nuż niechcący przypadkiem coś w tych AZSach, to żeby za mnie odebrała ten dyplom czy co tam dają – Mroozka dzielnie prośbę moją spełniła). Z nagrodą organizator trafił w dziesiątkę: rękawiczki rowerowe! Akurat prawie „skończyły” mi się moje jedyne rękawiczki ENDURO (nagroda za zawody u „Pomby” w 2015) i musiałam startować w tych starych dziurawcach. A powiadają złośliwcy, że „blogery” to dostają rękawiczki od sponsorów za darmo na pęczki i później mają o czym pisać na blogu ;) Ja raczej reprezentuję styl „retro-recycling” ;)


fot. Paweł Kędzior

Refleksje bardzo, bardzo osobiste
Gdyby nie cały szereg głupich błędów i odwieczne problemy z koncentracją podczas zawodów, mogło być o wiele lepiej w moim przypadku. Wiecie, jakie mam marzenie? Żeby przejechać kiedyś całe zawody albo choć jeden OS na spokojnie, z opanowaniem, na zimno, jak terminator. Już nieważne, które miejsce bym zajęła, ale chciałabym to zrobić bez tej bezsensownej szarpaniny, bez rozpaczy, która mnie ogarnia po glebie, przez co później nie mogę się szybko pozbierać i jechać dalej. Chciałabym umieć na chwilę opanować swoje emocje. Nie wiem, jak się tego nauczyć (na kozetce u psychoanalityka? żartuję ;)
A jak oceniam te zawody? Jaram się nimi i jeszcze długo będę :)

zdjęcie ikona wpisu : Krzysztof Stanik Fotografia

fbMB

This entry was published on 23 Maj 2017 at 13:48 and is filed under #bikemiejscówka, #enduro, Bez kategorii. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post.

5 thoughts on “Zawody w Srebrnej Górze są jak pudełko czekoladek

  1. Ściganie się nie należy do moich pasji, znacznie bardziej pociągają mnie „nudne” długie szosowe wyprawy rowerowe. Jednak jedno nas łączy – pasja do rowerowania :D

    Polubione przez 1 osoba

  2. Leśny on said:

    Kozetka u psychologa to nie głupi pomysł. Są wyspecializowani sportowi psycholodzy. Bo już od dawna wiadomo że wygrywa się „głową” tzn opanowaniem i determinacją i w tym pomagają spece w każdej dyscyplinie.

    Polubione przez 1 osoba

    • Determinacja jest, opanowania brak ;) Wygrywanie w moim przypadku to akurat za dużo powiedziane, znam swoje miejsce „na ziemi”, ale gdyby udało mi się jeździć tak, żebym potrafiła nie przejmować się tym, że coś mi nie poszło i bardziej skupić na tym, co jeszcze mnie czeka, to dałoby mi to sporo satysfakcji :)

      Polubienie

  3. Lea Gie on said:

    Jak zawsze CUDNIE!! Wielkie graty za start, wyniki, wnioski.
    Ja może kieeeedys dojrzeję do ścigania. Póki co – wciąż nie umiem.
    Ściskam i całuję w oba policzki. Jak kobieta na rowerze kobietę na rowerze :D

    Polubione przez 1 osoba

    • Ja czekam na Ciebie i czekam… Już dawno dojrzałaś i WIEM na pewno, że jak wystartujesz, to sporo namieszasz w klasyfikacji kobiet. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku zobaczymy się na zawodach!!!

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Krzysztof Grzelczyk Anuluj pisanie odpowiedzi