Kolarstwo górskie (tzw. enduro) razem z dziećmi

Whyte Enduro MTB Series Przesieka_2019

Jadąc na zawody do Przesieki myślałam sobie: jak będzie bardzo padało, to przejadę po jednym razie każdy OS i wracam. Jednak gdy w drodze do Przesieki okazało się, że zostawiłam w domu buty rowerowe i prawie 30 km musiałam po nie wracać (choć rozważałam, czy w adidaskach nie wystartować), to z tego wszystkiego o postanowieniu o jednokrotnym przejechaniu OS-ów też zapomniałam, mimo, że oczywiście padał deszcz. Na szczęście zdążyłam po te buty i z powrotem na zawody. Na styk.


fot. Krzysztof Stankiewicz

Time hunt, nowa formuła ścigania zaprezentowana w tym roku w Przesiece, czyli 2 odcinki specjalne, pierwszy przejazd on-sight, a później każdy OS tyle razy, ile się chce, byle zdążyć przed jego zamknięciem (liczył się najkrótszy czas przejazdu obydwu odcinków), ciekawiła wszystkich już na długo przed zawodami. I moim zdaniem nie najgorzej wyszło to w praktyce.
Byłam już wcześniej dwa razy na zawodach w Przesiece, i dlatego wydawało mi się, że te pierwsze przejazdy po odcinkach specjalnych są niby on sight, a jednak nie do końca. Na pewno pierwszy z dwóch OSów częściowo był znajomy. Na śliskich korzeniach w borówkach zaliczyłam glebę i zanim się pozbierałam, trochę czasu upłynęło. Na szczęście była to jedyna moja gleba na tych zawodach, ale bark czuję do dziś. Później popełniłam mnóstwo błędów, lecz już wiedziałam, jak to i owo pojechać podczas następnego przejazdu. U mnie to się sprawdziło, czas na 1 Osie udało mi się poprawić, dzięki temu, ze pilnie starałam się zapamiętać wszystkie swoje niedociągnięcia.


fot. Krzysztof Gulbinowicz

Natomiast OS drugi za pierwszym razem wszedł mi bardzo fajnie, za kolejnym przejazdem chciałam poprawić nieco czas, lecz znów zaczął padać deszcz i pojechałam bardzo ostrożnie. Czasu z pierwszego przejazdu nie dogoniłam. Uznałam, że lepiej nie będzie i trzeci raz już nie jechałam.
Podobała mi się atmosfera tegorocznej Przesieki. Mimo, że tak na dobrą sprawę akurat ja nie mam się czym denerwować, to zwykle na każdych zawodach spinę mam ogromną, nawet, jak mówię, że wcale nie. A te zawody udało mi się pojechać tak leciutko jak piórko.
Jedyne, czego mi brakowało, to że po zawodach nie czułam się jak WILK SUPERBOHATER, czy jakaś inna tego rodzaju postać. Czułam się tak po zawodach w Rabce. Po Przesiece właściwie też mogłam się tak czuć – ale nie MUSIAŁAM. Wiecie ;)

Rower YT Capra odkupiony w tym roku od kolegi z teamu, na którym doskonale mi się jeździ, sprawdził się już po raz kolejny w „rejsingu”, i tego, póki co, będę się trzymać. Dzięki temu, że na nim jeżdżę, i dzięki temu, ze jedna rowerowa koleżanka nie odnawia swojej legitymacji AZS, udało mi się zająć II miejsce w kategorii AZS Kobiety ;)fbMB

This entry was published on 30 lipca 2019 at 14:19 and is filed under Bez kategorii. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post.

Dodaj komentarz